Opowieść o prawdziwym żeglarzu
ECHO IŁAWY 21 lipca 2009
Sprostowanie:
Wtorek 21 lipca 2009, www.echoi.pl
Opowieść o prawdziwym żeglarzu
Przyjeżdża z daleka, bo aż z Krakowa. Całym sercem pokochał Jeziorak z jego licznymi wyspami i bindugami. Nic dziwnego, bo w pierwszy rejs po tym jeziorze wypłynął, mając roczek. Mając roczek wypłynął w pierwszy rejs - ale w Krakowie po Wiśle Tuptusiem. Na Jezioraku pojawił się w 72 lub 73 roku.
Sam żegluje od 1973 roku. Można go spotkać na Lipowej Wyspie i w barze "Kurka wodna". Bo żegluje tylko na tej trasie.
Na burcie swojej łodzi ma narysowaną dorodną rzodkiewkę, która przypomina ... buraka. To nie jest jego łódź, tylko Tomasza. Tomasz ma przyklejonego buraka, kóry przypomina rzodkiewkę.
Darek, bardziej znany pod pseudonimem "Żaku': nie używa silnika. Dlaczego? - Bo chcę żyć w zgodzie z naturą - mówi. Może i chce żyć w zgodzie z naturą, ale skoro nie ma żadnej łodzi, to po kiego diabła mu silnik. A Tomasz nie ma silnika bo się obraził na wszystkie silniki świata, po tym jak kupił nowiućki Suzuki i nie odpalił w ogule. Prawidłowa pisownia Rzaq a nie Żaku.
Dba o czyste środowisko i uczula również innych żeglarzy, aby o nie dbali. Codziennie rano obchodzi wyspę w poszukiwaniu śmieci zostawionych przez pseudożeglarzy. Wywozi je później do punktu odbioru odpadów. Kilka razy mu się zdarzyło zebrać trochę śmieci w okolicy Cypla Buraczkowego, a wywozimy tylko swoje i znajomych śmieci.
W 1991 roku na Lipowej Wyspie posadził cztery drzewa. Brzozę, sosnę, olchę i świerk. Z tych czterech drzew po roku zostały trzy. Brzoza, świerk i sosenka. W 1992 roku posadził następne drzewa. Tym razem wszystkie się przyjęły. Zginęła tylko sosna wycięta przez wandali. Co roku, kiedy pojawia się na wyspie, pierwsze kroki kieruje do swoich drzew - żeby się odlać. Sprawdza ich stan i cieszy się, że rosną jak na drożdżach. Na wyspie są też dwa groby, o które dba Żaku. Często wieczorem widać płonące światełka zniczy, które zapala, czcząc tym samym pamięć anonimowych zmarłych. Co prawda często palą się znicze na grobach, ale to zapala ktoś inny.
Żaku jest cichym, nawet przez sen gada, zawsze uśmiechniętym człowiekiem, któremu niepotrzebne jest łóżko i inne wygody, bowiem całe lato mieszka w namiocie. Kiedy zaczynał swoją przygodę z żeglowaniem, prawie wszystkie łodzie były bez kabin, a na polu namiotowym w Siemianach królowała młodzież. Teraz wszystko się zmieniło, a silniki na jachtach to rzecz niezbędna, tylko czy na pewno? - Śpiew ptaków i szantymenów powinien być jedynym dźwiękiem słyszanym na tym jeziorze i jego wyspach - mówi Żaku. Darek jest przykładem tego, że na Jezioraku można spotkać jeszcze żeglarzy, którzy żyją z naturą za pan brat.
tekst i fot. Nina Drej sprostowanie Tomasz Buraczek